środa, 26 listopada 2014

#5

Jestem na telefonie więc nie rozpisuje się. Dzisiaejszy bilans około 1000kcal. Nie jestem z siebie zadowolona, musze zacząć jeść mniej. I zacząć ćwiczyć. Zdecydowanie. Poszukam w piątek jakiś fajnych ćeiczeń. Chciałabym na Święta ważyć 55kg. Czy to możliwe? Jak się postaram to raczej tak.
Lecę na wasze blogi.
Trzymajcie się kochane :**

Łapcie zdjęcie moich nóg z dzisiaj.




wtorek, 25 listopada 2014

#4

Już zapomniałam jak trudne jest odchudzanie na początku.... W weekend nie pisałam bo nie miałam nawet o czym. jadłam co chciałam i wogle, bo zwątpiłam czy odchudzanie ma sens. Dlatego w tym poście napisze kilka powodów dla których dążę do idealnej sylwetki.

1. chce móc chodzić w mega krótkich szortach (w takich co się w nich lepiej nie schylać)
2. chce nosić crop topy
3. chce żeby ludzie namawiali mnie do jedzenia
4. chce od wszystkich słyszeć że jestem za chuda
5. chce żeby chłopacy mówili mi że woleliby jakbym przytyła
6. chce móc siadać chłopakom na kolanach bez obawy że pomyślą że jestem za ciężka
7. chce wzbudzać zazdrość
8. nie chcę nienawidzić siebie
9. chce wchodzić do sklepu i brać co mi się podoba bo we wszystkim będę wyglądać świetnie

bilans na dzisiaj:
2x kawa z mlekiem i cukrem- 100kcal
2gryzy czegoś co koleżanki przygotowywały na jakiś projekt- 50kcal
2 wafle ryżowe- 76kcal
obiad- 500kcal
jabłoko- 50kcal
=776kcal

Ogólnie jestem z siebie dumna, bo dzisiaj w szkole każdy podsuwał mi jakieś słodycze, potem moja przyjaciółka chciała iść do KFC a ja nic nie kupiłam bo powiedziałam że się źle czuję, a w domu okazało się że tata wykupił pół cukierni, ale też niczego nie ruszyłam. Strasznie się cieszę.

Musze pododawać więcej blogów do oglądania, bo jest was tak mało.

Trzymajcie się kochane :**

piątek, 21 listopada 2014

#3 schudłam?

Moje bilanse przekraczają teraz 1000kcal, ale na prawdę trudno przerzucić mi się ze zwykłego jedzenia na dietę z dnia na dzień, więc nie jestem jakoś na siebie zła. Jedyne co to mogłabym nie jeść tyle słodyczy. Nie pamiętam wczorajszego bilansu, ale wiem że to było 1102kcal. Dzisiaj byłoby podobnie i kiedy zaczynałam pisać tego posta to myślałam, że tak będzie, ale mój tata wrócił ze szkolenie i przywiózł mnóstwo słodyczy itp, a mi nie udało się powstrzymać. Zjadłam dzisiaj ok 2000kcal i nie uważam, że to jakoś masakrycznie dużo, bo moje normalne jedzenie to 3000-4000kcal (mam szybki metabolizm).
Byłam dzisiaj z przyjaciółka w hospicjum, ponieważ prosiła nas o to pani od wolontariatu w naszej szkole i liczyłyśmy oraz segregowałyśmy kartki, które miały być wysyłane darczyńcom. Potem poszłyśmy jeszcze na ozdabianie bombek. Powie wam, że bardzo mi się podobało, czułam że robię coś dobrego a jednocześnie poczułam magię Świąt. Na tym ozdabianiu bombek było około 30-40 osób, pracownicy hospicjum, pacjenci hospicjum i ich rodziny oraz wolontariusze. Ci wszyscy ludzie tworzyli jedną wielką wspólnotę, rozmawiali i żartowali, byli szczęśliwi. Zachowywali się jak jedna wielka rodzina, to było coś magicznego.  Ja też czułam się tam naprawdę dobrze i razem z przyjaciółka mamy zamiar pojawiać się tam teraz regularnie. Osobiście pierwszy raz była w hospicjum, rodzice raczej trzymali mnie w takiej trochę złotej klatce, tzn. nie mówili o takich miejscach itp. Nawet jak mój dziadek zachorował na raka to dowiedziałam się o tym rok po rozpoznaniu choroby, a nie byłam już małym dzieckiem. Wiem, że chcą mnie trochę jakby chronić i mi to nawet pasuje, bo żyje sobie szczęśliwie, w zamożnej rodzinie, z daleka od jakiegokolwiek zła na tym świecie, mając wszystko co mi potrzebne i dużo więcej. Ale to wyjście do hospicjum coś we mnie zmieniło, zrozumiałam, że nie każdy ma tak jak ja. Bo wcześniej o tym wiedziałam, ale to do mnie nie docierało, np. ktoś mi mówił, że chciałby jakąś płytę, a ja mówiłam 'to sobie kup' i słyszałam, że skończyły mu się kieszonkowe czy coś, ja czegoś takiego nie doświadczam. Miło jest zmienić spojrzenie na świat i zrozumieć kilka rzeczy i to w ciągu kilku godzin.

Specjalnie poszłam wczoraj do babci na noc, żeby zrobić sobie zdjęcia, bo nie mam w domu wystarczająco dużego lustra (poproszę rodziców żeby mi kupili) i zważyć się (nikt u mnie w domu się nie waży więc mam jaką przedpotopową wagę).
Waga pokazała dzisiaj rano 62kg, zresztą przed chwila ta moja starożytna waga mimo wieczornego obżarstwa też pokazała 62kg. Wiem, że to mogą być wahania wagi itp, ale i tak się cieszę i jestem zmotywowana do dalszej diety.
Aktualnie jestem najgrubsza jaka kiedykolwiek byłam, więc widzicie zdjęcia z 'najgrubszego' okresu w moim życiu:



Trzymajcie się kochane :**

środa, 19 listopada 2014

#2

Dopiero dzisiaj zaczęłam dietę, ponieważ przez kilka ostatnich dni jakoś mi to nie wychodziło, bo najpierw nocka u przyjaciółki, potem wyjście ze znajomymi i zawsze coś, ale to już koniec wymówek. Od dzisiaj zaczęłam jeść tak jak powinnam. Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że moje bilanse będą wyższe niż dzisiejszy, ponieważ dzisiaj miałam tak zabiegany dzień, że nie miałam czasu jeść. Jestem za to dumna z tego, że odmówiłam czekolady, gdy moja przyjaciółka dośc nachalnie mnie ja częstowała.

Bilans z 19.11.14:
*9 wafli ryżowych- 38x9=342
*jabłko- 90
*naleśnik z twarogiem- 300
=732kcal

Jutro albo w piątek wstawię zdjęcia swojej figury,zrobiłabym to dzisiaj ale nie mam w domu odpowiedniego lustra do zrobienia zdjęć, ale mam w planach poproszenie rodziców żeby kupili mi takie do pokoju. Jednak jutro będę u babci na noc i tam zrobię zdjęcia. Więc przygotujcie się na zdjęcia mojego tłuszczu.

Byłam dzisiaj w galerii i po długich poszukiwaniach udało mi się wreszcie kupić 2 pary spodni. Obie są w rozmiarze 34. Wchodzę w nie, ale z dużą trudnością, a chciałabym zakładać je bez problemu. Mam kolejną motywacje żeby schudnąć. Zdjęcia spodni: (słabe ale nie miałam czasu na organizacje tła i oświetlenia)




Udało mi się też trafić na ostatni dzień promocji w Rossmanie podczas, której kupowało się 2 rzeczy z kolorówki, a płaciło tylko za jedną, więc kupiłam kilka rzeczy.

A co u was kochane ?

Lecę poczytać wasze blogi, trzymajcie się ;*

wtorek, 11 listopada 2014

#1 Znów jestem na starcie...

Hej
Jak widać po tytule posta nie jestem tu 'nowa'. Znalazłam się tu we wrześniu zeszłego roku, kiedy to szukając czegoś w internecie pod słowem podajże 'thin' albo 'skinny' znalazłam motylkową społeczność. Od pierwszego bloga się w nią wciągnęłam. I do grudnia codziennie kilka godzin spędzałam na szukaniu waszych blogów i czytaniu ich. W styczniu założyłam własny blog i prowadziłam go przez kilka miesięcy. Potem przestałam pisać na blogu i jadłam normalnie, ale mimo to cały czas myślałam o tym, że za dużo zjadłam i że nienawidzę siebie. Chciałam wrócić do tamtego bloga około 3 miesiące temu, ale jak się okazało nie pamiętam ani loginu ani hasła, które były zapisane na moim laptopie, który został przeze mnie zniszczony i dostałam już dawno nowy, bez moich danych. Przez te 3 miesiące aktywnie podglądałam wasze blogi, zauważyłam, że niektóre z nas, które wspierałam wcześniej teraz już nie blogują; trochę mnie to zasmuciło, ale na pewno jest wiele nowych motylków. Jakiś czas temu postanowiłam założyć nowego bloga, jednak jakoś się do tego nie zabierałam, jednak dzisiaj w końcu taki blog powstał ii jest teraz dokładnie 21:53,a ja pisze pierwszego posta.

Mam nadzieję, że nie macie mi za złe tego, że zostawiłam was na kilka miesięcy, skoro teraz powracam ze zdwojoną siłą i tak ja jest w tytule posta 'znów jestem na starcie'.

Ze spraw bardziej organizacyjnych:
                                                          mój wzrost: 173cm
                                                          moja waga: 64kg
Moje cele wypisane są po prawej stronie bloga w kolumnie.

Trzymajcie się kochane, jestem z wami xx